Quantcast
Channel: Jarosław Kiliński
Viewing all articles
Browse latest Browse all 10

Na marginesie sławnego transparentu

$
0
0
Na marginesie sławnego transparentu

 

W krótkiej, bo ledwo w sumie 40-letniej historii państwowych stosunków polsko – litewskich jedynie dwa wydarzenia – z pierwszego 20-lecia - doprowadziły do radykalnej ich poprawy. W 1927 roku, w sesji Ligi Narodów w Genewie uczestniczył Józef Piłsudski. Po rozmowie z Gustawem Stresemannem, ówczesnym ministrem spraw zagranicznych jakże demokratycznej Republiki Weimarskiej – od niedawna stałego członka Rady Ligi – w czasie której odrzucił niemiecką propozycję wymiany Gdańska wraz z Pomorzem na Litwę i Kłajpedę; obcesowo i w obecności innych delegacji rządowych Piłsudski zapytał litewskiego premiera Voldemarasa: „pokój czy wojna”? Ten, przestraszony, odpowiedział: „pokój”.

 Efektem tej wymiany zdań było nie tylko litewskie oświadczenie złożone przed Ligą Narodów, że nie ma wojny pomiędzy Polską a Litwą oraz uznanie przez Polskę nienaruszalności terytorialnej Republiki Litewskiej. Zakończył się też wtedy konflikt związany z zamykaniem szkół polskich na Litwie. Pozostałe problemy zostały unormowane przez o wiele bardziej znane ultimatum polskie z 1938 roku. Mniej jednak znanym faktem jest, że rozwiązanie ultymatywne było sugerowane naszemu rządowi przez część tych środowisk litewskich, szczególnie z otoczenia prezydenta Smetony, które chciały porozumienia z Polską wbrew nastrojom swoich wyborców. Niektórzy litewscy historycy twierdzą wręcz, że sprawa ultimatum była starannie wyreżyserowana przez oba rządy. W każdym razie – strona polska była przekonana, że zostanie ono bezproblemowo przyjęte – i tak się stało.

Niezależnie jednak od niuansów tajnej dyplomacji – te przykłady zestawione z absolutnie jałowym, beznadziejnym i bezskutecznym stanem wzajemnych relacji z drugiego 20-lecia (po 1990 roku), który to stan spowodował w konsekwencji krytyczne położenie materialne i narodowe autochtonicznej ludności polskiej zamieszkującej na terytorium administrowanym przez Republikę Litewską – pozwalają wnioskować, jakie formy przyjęte w stosunkach między naszymi państwami wywołują pożądane skutki, a jakie skutki opłakane.

W tym miejscu należałoby się zastanowić, dlaczego napisałem o krótkiej, 40-letniej historii stosunków polsko – litewskich, skoro współpraca obu państw rozpoczęta w Krewie, zakończyła się w 1791 roku dobrowolnym powołaniem do życia jednolitej Rzeczypospolitej Polskiej, której Litwa stanowiła taką samą część składową, jak Wielkopolska czy Mazowsze? Owszem, tak ta historia się zakończyła, natomiast w 1918 roku rozpoczęła się zupełnie nowa - z narodem, który wcześniej po prostu nie istniał, a czy tak naprawdę w ogóle istnieje– też pozostaje dla mnie kwestią otwartą.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można by założyć, że Litwini jako naród nie powstaliby nigdy, gdyby nie represje rosyjskie po przegranym Powstaniu Listopadowym, objawiające się na Ziemiach Zabranych prawie całkowitą anihilacją spolonizowanego szkolnictwa. Jednak bezpośrednim sprawcą powstania współczesnych Litwinów był hrabia Nikołaj Aleksiejewicz Milutin, który wymyślił ten naród po kolejnym przegranym Powstaniu Styczniowym, niejako w odwecie za skalę poparcia udzielonego mu na Litwie również przez autochtonicznych Żmudzinów, idących do walki pod hasłem „Będziemy wolnymi Polakami” (Busime Lenkais valais) i dla zabezpieczenia żywiołu rosyjskiego w przyszłości.

Milutin zgrupował w zrusyfikowanych szkołach uczniów według języków. W Mariampolu kazał utworzyć gimnazjum dla mówiących po litewsku dzieci chłopskich. Kazał też opracować dla nich pierwsze litewskie podręczniki. Tak powstał język literacki – później bez słynnego „W”, ale za to w pierwszych odsłonach – pełen polskich określeń na zjawiska spoza horyzontu środowiska wiejskiego. Najlepszych dziesięciu uczniów dostawało stypendia na moskiewskim uniwersytecie. Wszyscy pierwsi litewscy działacze narodowi przeszli tę drogę. Potem jednak pomysł się wyrodził, a swoje trzy grosze rychło wcisnęli też Niemcy – i wystrugani z niczego Litwini przenieśli swe „narodowe” szkolnictwo do seminariów duchownych w Kownie. Tak powstał naród litewski - zgodnie z planem antypolski, wbrew planowi – nieco antyrosyjski i mocno proniemiecki. Co ciekawe, a dla nas Polaków niemiłe – naród ten złożył się z dwóch nurtów w takiej samej mierze w nim obecnych: z wypromowanych przez Milutina chłopów, do których dołączyła fala lituanizującej się dla kariery, profitów lub z chęci utrzymania stanu posiadania szlachty i inteligencji polskiej. I dopiero zlanie się tych sfer: chłopskiej i gorliwie neofickiej, ex-polskiej, nadało społeczeństwu Litwinów widoczny do dziś profil. Czego najlepszym przykładem jest choćby prezydent Dalia Grzybowska, córka Polikarpa Grzybowskiego z Rosieni i Witalii Korsak z Birż, używająca obecnie pseudonimu „Grybauskaite”, uważająca się dziś za tak dobrą Litwinkę, jak za dobrą komunistkę uważała się do roku 1989.

Oczywiście paralela do historii Ukraińców, wymyślonych przez urzędników austriackich po 1846 roku, jest w przypadku Litwinów czytelna. O ile jednak dziś naród ukraiński konstytuuje, obok antypolonizmu, rusofobia, proniemieckość, ale też Hołodomor i mit hajdamacczyzny, o tyle dzisiejszym Litwinom, jako spoiwo, pozostał jedynie obsesyjny antypolonizm. Poniekąd jest to zrozumiałe – są społeczeństwem tak słabym, że jeszcze dziś normalne stosunki państwowe doprowadziłyby przynajmniej połowę jego członków do szybkiej repolonizacji. Ta okoliczność skłania mnie właśnie do odmawiania im miana narodu sensu stricto. Nie istnieje przecież naród antysemitów, rusofobów, germanofobów, anglofobów, etc. – nie może też istnieć naród antypolonistów.

Akapit jeszcze poświęcę kuriozalnej wypowiedzi Edy Jaworskiego – księdza od „braci” buddystów i „siostrzanego” islamu – o Niemcach śpiewających hymn na ulicach Wrocławia w reakcji na Polaków śpiewających swój hymn pod Ostrą Bramą. Otóż nawet sami Niemcy jeszcze czują wstyd za falę grozy, jaka spłynęła na Europę wraz ze słowami:

„Niemcy, Niemcy ponad wszystko,
Ponad wszystko na świecie,
Jeśli zawsze dla obrony
Po bratersku są złączone
Od Mozy aż po Niemen
Od Adygi aż po Bełt
Niemcy, Niemcy ponad wszystko,
Ponad wszystko na świecie!”

A my wciąż jeszcze wiemy, mimo nachalnej propagandy, różnych „nazi ojców, nazi matek”, że nic choćby w minimalnym stopniu porównywalnego do niemieckich zbrodni nie kryje się za słowami „Jeszcze Polska nie zginęła”. Dobrze, żeby ksiądz Eda Jaworski zechciał zrozumieć tę różnicę, jeśli nadal chce legitymować siebie i definiować innych mianem nie tylko uczciwego – ale w ogóle Polaka.

PS: Poczyniłem te uwagi z dwóch powodów. Pierwszego – bo bardzo mnie to wszystko obeszło. Drugiego – bo jak sobie pomyślałem o napisaniu czegoś o obecnej sytuacji sportowo – organizacyjno -kibolskiej w naszym Klubie, to na samą myśl nie tylko pióro mi opadło.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 10

Latest Images