Quantcast
Channel: Jarosław Kiliński
Viewing all articles
Browse latest Browse all 10

Bereś, na nudę tylko Bereś, czyli plusy dodatnie krachu jednej kariery

$
0
0
Bereś, na nudę tylko Bereś, czyli plusy dodatnie krachu jednej kariery

 

  Były nudy na pudy. Zastanawiałem się, czy z nudów nie napisać nudnego tekstu o nudnym Teodorczyku i samemu przy tym nie zasnąć. Okres transferowy w naszej przaśno – parcianej T - Ekstraklasie, do której ktoś dodał dla szydery „mobile”, był porywający niczym kampania buraczana na półmetku. Do dziś.

  Dziś młody Bereszyński postanowił popełnić piłkarskie samobójstwo publicznie, czyli przejść latem do Legii, dzięki czemu ciśnienie wszystkim skoczyło tak, jakbyśmy to jednak kupili do Klubu jakiegoś piłkarza, który w dodatku w piłkę potrafi grać! Albo i dwóch takich na raz, co się ostatni raz zdarzyło w opowieściach dziadków z sumiastymi wąsami. Na Facebooku profil „Bartosz Bereszyński największy zdrajca w historii polskiej piłki nożnej” w ciągu czterech godzin istnienia dostał ponad 2.500 lajków. Imponujący wynik – skok kariery, który żywemu Beresiowi nie przytrafi się nigdy. Cóż – jedno muszę leśnym przyznać – jak już nawet szrotu jakiegoś kupić nie potrafią, to chociaż zawalą sprawę tak, że wszyscy na baczność staną. Zabili nudę. I to jest pierwszy plus.

  Przy okazji, w tym transferze młodego Bartosza Bereszyńskiego jedna rzecz – sprytne zagranie Wronek – zupełnie umyka: jakiż oni musieli zaproponować mu bezczelnie, beznadziejnie ch….y kontrakt, że chłop z desperacji zwariował? Nikt na to pytanie nie zwróci uwagi i strumień pomyj, zamiast spaść po równo na Rutki i Głupka, spadnie tylko na tego ostatniego.

  A na swoją część pomyj uczciwie sobie Bereś zapracował. Mógł zrobić po tej kontraktowej farsie wszystko, dosłownie wszystko, z jednym wyjątkiem. Całe odium spadłoby na chłopaków z „Borowianki”. Wybrał wyjątek, dostanie, na co zasłużył.

  Ostatni raz Poznań zawrzał tak przy okazji historii pod tytułem wypisanym na murze: „Podbrożny i Trzeciak zajebani”. Było to w tak zamierzchłych czasach, że jeszcze nie było Internetu, ale i tak każdy kibol mały i duży wiedział, co zrobił (komu sprzedał się) Podbrożny przechodząc do Legii; bo Trzeciak koniec końców wylądował tam jednak dopiero wiele lat później i w zupełnie niepiłkarskim charakterze. Była też jeszcze spora afera z Maciejem Murawskim, potem trochę ucichło i takie ruchy, jak przejście na Łazienkowską Kaczorowskiego, czy Fabiańskiego – przeszły bez burzy, bokiem. Z różnych względów zresztą.
 
  Być może to spowodowało, że Bereszyński pomyślał, że i on się smyknie. W końcu kim on tam jest dla Lecha, Fabiańskim takim. 11 meczów na krzyż, w dodatku słabych i jedna bramka w stylu „przyszła, naszła, zeszła, weszła”. Niby jaki z niego Lechita? A jednak, to nie Muraś sprzedany dla ratowania kasy, nie Kaczorowski ze Zduńskiej Woli i zepchnięty do drugiego szeregu, nie Fabian, król trzecioligowych boisk. Bereszyński Bartosz, urodzony w Poznaniu to wychowanek Lecha Poznań, syn Przemysława Bereszyńskiego, urodzonego w Poznaniu, wychowanka Lecha Poznań. I ta cała nienawiść, jaka na niego za to właśnie teraz spłynie, to drugi plus tego transferu. Kopacz sam jest już stracony i Poznań to dla niego od dziś pole minowe, ale może dzięki jego głupocie inne głupki zrozumieją, że w Kolejorzu świat jeszcze nie stanął na głowie i są rzeczy, których zrobić bezkarnie się nie da. Więc niech nikt go nie żałuje, jeszcze mocniej potratuje. Trupem swojej kariery Bartosz B. skoryguje drogę innym – że tak walnę przeróbką piosenki i patosem przy końcu.

  Na koniec zaś, uwaga taka na marginesie. Bereś jest kretyn, to fakt. Ale jeśli miał w Poznaniu nudne życie, to tym jednym podpisem zapewnił sobie adrenalinę do końca swojej kariery. I to jest trzeci plus. Dla niego.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 10

Latest Images